piątek, 29 kwietnia 2016

Nos morderca

Z życia derpa. Przymrużcie oczy. Mocno.
Mocniej. 



Bo twój pies...

A właściwie: bo twoje psy. 
Dzisiejszy wpis będzie miał trochę z bóldupieniem, ale więcej z obserwacji własnych, czyli jak ludzie reagują na mnie i moje trzy, w porywach cztery, psy. 
Więc tak: jeden pies jest całkowicie do przyjęcia. Dwa psy jeszcze są w normie. Gdy jednak zagęszczenie psów na jednego człowieka to trzy i więcej, wtedy ludzie zaczynają mieć problemy. Ze sobą. Z psami. Ze mną. Ze światem. 
Oto kilka prawd objawionych, które słyszę przynajmniej kilka razy w tygodniu. Generalnie jestem z sortu tych, którzy nie są skorzy do rozmów i wszelkie komentarze zbywają milczeniem, nie wdaję się więc w jałowe dyskusje. Ale jestem na swoim blogu, więc trochę sobie teraz pogdaczę

Dlaczego masz aż trzy psy?! 
Mogę odpowiedzieć dwojako. Pierwsza odpowiedź jest bardzo poprawna i brzmi mniej więcej tak: jestem właścicielem psów sztuk jeden, natomiast moi rodziciele posiadają psy w sztukach dwa. Druga odpowiedź, bliższa prawdy brzmi: bo nie mogę mieć czterech psów. Pięciu. Więcej. 



 Och nie, masz husky! Tyle przy nich roboty! 
Gwoli ścisłości: mam wyroby haskopodobne, ale mniejsza. 
Generalnie wyznaję zasadę, że po to jest tyle ras psów, aby człowiek mógł wybrać sobie zwierzę o odpowiednich, pożądanych cechach. Dla mnie charakter, usposobienie i wygląd siberian husky jest tym, czego poszukuję u idealnego psa. Tak, husky to dla mnie pies idealny, wpisujący się całkowicie w mój schemat. Za robotę nie uważam czynności, które przy nich wykonuję, traktuję to jako integralną część posiadania haszczaka. 

Ile te psy muszą jeść! 
Jedzą tyle, ile powinny jeść psy z ich wagą i aktywnością. Byłoby dziwne, gdyby żywiły się powietrzem. Podejrzewałabym siebie nieświadomą rezurekcję. 

Pójdziesz do pracy i nie będziesz miała czasu na psy! 
A gówno prawda. 
Mając pracę nadal znajduję czas na psy. Oczywiście mam go nieco mniej, ale staram się, by dziewczyny były zadowolone z aktywności, jakie im zapewniam. Praca nie jest problemem. Problemem jest moje zwierzę totemiczne – leniwiec. Walka z nim często jest z góry przegrana... 



One ciągną!
Prawidłowo – moje psy mają iść przede mną i ciągnąć moją leniwą dupę do przodu. 

Tyle z nich kudłów! 
Husky to taki typ psa, który kudli się dwa razy w roku – za każdym razem po sześć miesięcy. Fakt, że wszędzie mam psie kłaki nie robi na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Niewiele mi brakuje do tego, by zacząć zbierać te dzikie uprawy bawełny i udziergać z nich skarpety na zimę. 

Nos morderca nie ma serca. 
To najczęściej zdarza się w autobusach, czyli zdarza się Duszy, bo to jest mały pies podróżnik. Ludzie panicznie boją się tego, że nos mojego psa zetknie się z ich osobą. Rozumiem, że nie każdy lubi psy. Jednakże dlaczego to zrozumienie nie działa też w drugą stronę? 
Mówię tylko i wyłącznie o moim psie, o konkretnym przypadku. Osobiście nie podoba mi się ludzka niefrasobliwość – psy bez kagańców, psy na siedzeniach, psy bez smyczy (!). Każdemu, kto tak przewozi swoje zwierzę mam ochotę zadać pytanie: czy nie dbasz o bezpieczeństwo swojego podopiecznego? 
Tyle, że ja nie rozmawiam z ludźmi. 
To już nawet nie chodzi o nos mojego psa. Wystarczy, że Dusza na kogoś spojrzy albo poruszy się w jego kierunku (nie należy do wiercibułek, ale nie leży też jak sfinks), a już zaczyna się poruszenie. 
Szczecińska komunikacja miejska zezwala na przewóz zwierząt po wypełnieniu odpowiednich warunków (smycz, kaganiec, ważne szczepienie na wściekliznę), więc robienie min i wzdychanie, bo kudłacz wlazł do autobusu, nic nie da. 

Jaaaaki słoooooodkiii! 
… właściciele tych niezliczonych rąk, które kiclowały moje psy niech się cieszą, że mam potulne ogary lubiące pieszczoty. Ja osobiście rzadko kiedy głaszczę czy miziam cudze psy. Nie wchodzę w strefę komfortu zwierzaka, którego nie znam ani on nie zna mnie. Z drugiej strony wolałabym, aby ludzie pytali mnie, czy mogą zmacać mojego psa. 

Nie wiem, ale się wypowiem. 
Kolejny typ ludzi, których uwielbiam. Psi eksperci. Ci również pchają się z łapami do moich psów, ale robią to w szczególnie bezczelny sposób. Ale oni mogo, oni się znajo, oni psy majo i w ogóle.
Niejednego takiego dżentelmena Barca już zgasiła niespodziewaną najeżką i ostrzegawczym szczeknięciem. 
Pamiętam taką sytuację, kiedy nasza Suri była smutnym woreczkiem kości, który nie miał nawet odrobiny siły czy chęci poruszać łapami. Wylazłam z ową bidą na dwór, co by zaznała wietrzyku i słoneczka. Wtedy przypiął się do nas herr expert i zaczął perorować, że husky nie powinny być głaskane, bo to twarde psy. Trzeba obchodzić się z nimi bez czułości, najlepiej drażnić kijem i dawać do jedzenia tylko kości. W dodatku trzeba na nie krzyczeć i trzymać na dworze! I biegać, biegać, biegać! 
Suri, zniechęcona wrzaskami pana, powlokła się z powrotem do domu, a ja razem z nią. Zostawiłyśmy za sobą przeszłość, zachodzące słońce i obrażonego pana. Dwie podłe suki nie doceniły jego starań i dobrych rad. 

Ale zaprzęg! One powinny ciągnąć sanki!
Pociągną nawet i rydwan, jeśli sobie tego zażyczę. Ale dzięki za radę, kapitanie oczywistość. 

Bo ona tak patrzy...
Tu chodzi głównie o Suri i jej minę gremlina, czyli: uszy w pozycji niemal horyzontalnej i lekko przymrużone oczy. To jest jej standardowa mina wyrażająca rozluźnienie, co dużo osób odbiera jako złość, fałszywość albo inne negatywne uczucie. Nie, zapewniam wszystkich zatroskanych, Suri nie żywi żadnych negatywów do nikogo. Ona generalnie nie ogarnia, tak z urzędu. 
Zwierzęciem totemicznym Suri jest Rysiek z Klanu lub Zjarany Mietek.  



Robi sztuczki?
A wygląda na małpę cyrkową lub bordera? 
Z całym szacunkiem dla małp i dla borderów, oczywiście. 
Już wcześniej pisałam – nie lubię bałaganić w łepetynach moich psów. 


Piszę takie rzeczy, a potem się dziwuję, że ludzie mnie nie lubią. 

Gdybym się dłużej zastanowiła, to przypomniałabym sobie jeszcze kilka kwiatków. Najczęściej puszczam wszelkie komentarze mimo uszu, albo szczerzę się szeroko do spóły z Duszą. Uświadamiam sobie wtedy, że po drugiej stronie pytania czy komentarza jestem ja i mój wspaniały psi derp. Ludzie mają pytania, a ja mam ją.Czego chcieć więcej? 
Więc wiecie - mogę sobie gdakać i kwękać, ale nie musicie się krępować. Pytajcie i zagadujcie, bo każdy psiarz najbardziej lubi opowiadać właśnie o swoim psie. Nawet, kiedy jest takim ziemniakiem, jak ja. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz