czwartek, 23 czerwca 2016

"W zdrowym ciele, zdrowy pies"

Jak tak sobie myślę, to bloger ze mnie żaden. Moje notki pojawiają się z częstotliwością charakteryzującą występowanie ospy czarnej. Hue. 

W weekend byłam wraz z Duszą na warsztatach W zdrowym ciele, zdrowy pies organizowanych przez panią dr Katarzynę Pęzińską-Kijak w Przychodni Rehabilitacji Weterynaryjnej Vetico. 
To były nasze pierwsze warsztaty kiedykolwiek. Tak, przyznaję się bez bicia, że do tej pory nigdy przenigdy nie pojechałam na żadną taką imprezę. Zdaję sobie sprawę, że na ogół są to wartościowe spotkania. Jest to także okazja do spotkania innych ludzi... I właśnie o to się rozbija. 
Bo ja ludzi nie umiem. 
Teraz jednak zdecydowałam się pójść, głównie dlatego, że znam panią Kasię i bardzo cenię ją oraz jej wiedzę. To naprawdę świetna osoba, z którą pracuje się z prawdziwą przyjemnością.
Dusza do pomysłu podeszła bardzo entuzjastycznie – dla niej każda okazja do spędzenia ze mną czasu jest powodem do ekscytacji. Oczywiście, miała przez moment chwilę wahania, gdy zobaczyła (a raczej wyczuła), że jesteśmy w psiej klinice. Ma permanentnego focha do tego typu placówek, szczególnie po akcji z RTG (miała pękniętą torebkę stawową) i sterylizacją, nie wspominając już o szczepieniach. 
Całe warsztaty obejmowały: podstawy żywienia psów sportowych; choroby i wady wrodzone u psów, najczęstsze urazy u psów sportowych ich profilaktyka; prawidłowa rozgrzewka psa przed treningiem; formy treningów i ćwiczeń wzmacniających; prawidłowe zakończenie treningu z psem. Dla mnie wartościowe były szczególnie dlatego, że mogłam sobie usystematyzować własną wiedzę (chaotyczną, jak wszystko w moim życiu) i uzupełnić ją o dodatkowe informacje. Tu ukłon w stronę pani Kasi po raz kolejny, bo jej wykłady były przejrzyste i ciekawe. 



Kolejną rzeczą, z której jestem bardzo zadowolona: Dusza poznała Fit Paws
Obawiałam się tego, czy zechce z nami współpracować, gdyż ponieważ mój pies ma zawsze własne zdanie. Tak było, kiedy w ramach przedmiotu o psach na magistrze miałyśmy zajęcia z agility. Jej zapał spadł do zera po piętnastu minutach i nawet parówki nie zachęciły jej do powrotu na tor. 
No cóż. 
Piłki jej się spodobały. Nie zawsze wiedziała, o co chodzi, bo to był jej pierwszy raz z tego typu rzeczami, ale włażenie na nie sprawiało jej frajdę. Szczególnie, że czuła niezgorsze smaczki w naszych rękach. Próbowała wszystkich zabawek, przednimi i tylnymi giczami. Z przednimi łapami na ogół nie było problemów, tylne były trudniejsze do ogarnięcia. Najbardziej przypadł jej do gustu dysk. 
Z początku była tak rozbuchana, jakby miała mały reaktor, potem jednak się ładnie wyciszyła. Inni uczestnicy warsztatów też z nią ćwiczyli, a ponieważ mieli ciastka, to Dusza była otwarta na wszelkie propozycje. Tak, mój pies za żarcie zrobi wszystko, nawet salto ze śrubą, wodotryskiem i przytupem. Poza tym, co już stwierdzam nie pierwszy raz, Duszłak jest odważnym psem. Nawet, jak czegoś nie zna, to się tego nie obawia. 
(Bo tak naprawdę straszny jest tylko nasz diaboliczny niebieski odkurzacz). 
Mój pies jest jak ja. Za jedzenie zrobi wszystko
Po ćwiczeniach była na tyle zmęczona, że od razu zawinęła się do spania. Generalnie całe warsztaty była bardzo grzeczna i cierpliwa. Jedynie w przerwie między wykładami miała moment, że latała po przychodni jak Żyd po pustym sklepie. Na szczęście nie jest typem, który niszczy wszystko na swej drodze (choć czasami potrafi podszczypać kwiatki na balkonie, tak gdzieś przy samej donicy), natomiast zdarza jej się dyskutować. Trochę nam więc pogadała. 
Moje psy nie są wyczynowcami czy sportowcami, jednak na sercu leży mi ich zdrowie i dobrobyt. O urazy związane ze sportem nie muszę się jako tako martwić, ale dziewczyny są raczej biegające, co muszę mieć na względzie. Wszelkie treningi prowadzimy w sposób prawidłowy: rozgrzewka przed i wyciszenie po. Przy okazji poznałam kilka przydatnych ćwiczeń wzmacniających i rozgrzewających, co w przyszłości nam się na pewno przyda. 
Niedzielę uważam za udaną, a całe szkolenie bardzo mi się podobało. Czuję się też zachęcona do jak powszechnie wiadomo, moim zwierzęciem totemicznym jest leniwiec.